Książki i recenzje związane z hasłem: Tom Hillenbrand
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tom Hillenbrand. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 6 grudnia 2016

Czerwone złoto - Tom Hillenbrand

Recenzję pierwszej części, czyli „Diableskiego owocu” znaleźć można TU.

Sympatyczny luksemburski restaurator znów na tropie wielkiego przekrętu. Znów też konfrontuje swoją piękną wizję kulinarii jako sztuki z przemysłową, brudną rzeczywistością. W trakcie niezwykłej kolacji, na którą Xavier Kieffer zostaje zaproszony przez burmistrza Paryża, ginie uznany kucharz sushi. Całość wygląda na przykry wypadek, jednak nie wszyscy wierzą w tę teorię – między innymi Burmistrz, który zleca prywatne śledztwo Xavierowi.

Od początku wydaje się naciągane, prawda? Faktycznie Xavier miał u burmistrza pewien dług wdzięczności, ale jednak do tej roboty bardziej nadałby się hm... prywatny detektyw? W pierwszej części główny bohater trafia w sam środek zagadki kryminalnej przypadkiem i właściwie orientuje się w sytuacji na tyle późno, że nie ma z niej ucieczki, a w „Czerwonym złocie” jest już regularne śledztwo, chociaż kompletnie bez punktów zaczepienia, ze ślepymi, a niezmiennie trafnymi strzałami. Mało wiarygodne i niestety też mało ciekawe.

wtorek, 4 października 2016

Tom Hillenbrand - Diabelski owoc

Zaintrygowało mnie określenie „kryminał kulinarny”. Zawsze to coś nowego, zabrzmiało smacznie, jeść lubię – wciągnęło mnie tego typu proste rozumowanie. Jako kolejna pojawiła się obawa. Że cała intryga opierać się będzie na próbach odnalezienia złodzieja jakiegoś ściśle strzeżonego przepisu na sos, że będzie stereotypowo i... niezbyt mądrze. Cieszę się, że zwyciężyła ciekawość! O pustej rozrywce nie było mowy. I to nie tylko dlatego, że nie obeszło się bez trupów, a przede wszystkim dlatego, że Hillenbrand pisze o „wielkim biznesie”, przemyśle, który wpływa na życie wszystkich ludzi, czy sami tego chcą, czy nie i czy o tym wiedza, czy nie. W swojej książce zawarł sporo ciekawostek naukowych, medycznych, marketingowych. Ukazał upiorną stronę przemysłu spożywczego i to nie tą, w której mowa o wyzysku, nierównościach, czy ekologii. Zapewniam was, że słowa „sama chemia” nabiorą po lekturze całkiem nowego znaczenia.